niedziela, 11 listopada 2012

Bliny

"Kryje się coś niedobrego w mężczyznach, którzy unikają wina, gier, towarzystwa pięknych kobiet i ucztowania. Tacy ludzie albo są ciężko chorzy, albo w głębi duszy nienawidzą otoczenia." Dopiero dziś zamieszczam przepis na danie kolacyjne sprzed paru dni, ponieważ faktycznie... Był bal! Jakżeby inaczej! Pojawił się u mnie bowiem Woland wraz ze swoimi towarzyszami. Miałam pewne obawy, ale z drugiej strony to spotkanie po latach, starzy znajomi... Bawiliśmy się świetnie, inaczej ucztowanie by się tak nie przeciągnęło.
"Mistrz i Małgorzata". Jedna z niewielu - moim zdaniem - trafionych lektur szkolnych. I niesamowicie nakreślona postać Piłata, którego można nawet polubić. Przecież on uczestniczył w tym, co w założeniu było nieuniknione, jego rola była niezbędna... Miał wątpliwości, dokonał wyboru. Czy Ty zawsze dobrze wybierasz?
No i na koniec Behemot. To nie tylko szatan przybierający postać kota. To esencja kociej natury. Każdy kot ma w sobie trochę mroku i tajemnicy. I właśnie to uwielbiam!

Na kolację usmażyłam stos blinów, z racji sentymentu moich gości do kultury rosyjskiej. Wprawdzie nie zaserwowałam ich z kawiorem, lecz z kwaśną śmietaną, ale prostotę dania przełamała upieczona wcześniej dynia. W końcu mamy listopad.

Bliny

przepis na ok. 25 sztuk:
Zaczyn:
15 g  świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka drożdży instant)
1 łyżeczka cukru
120 ml letniej wody

Ciasto:
4 jajka
350 ml letniego mleka
80 g masła, rozpuszczonego i ostudzonego
220 g mąki pszennej
80 g mąki gryczanej
0,5 łyżeczki soli

do smażenia: olej roślinny (polecam olej z pestek winogron lub ryżowy - nie zagłuszą smaku delikatnych blinów)

Zaczyn: wszystkie składniki wymieszaj w kubku i odstaw na ok. 20 minut (normalnie, jeśli używam drożdży instant, nie przygotowuję zaczynu, w tym wypadku jednak wolę go zrobić, aby ciasto dobrze wyrosło).
Białka oddziel od żółtek i dokładnie ubij na sztywną pianę (ułatwisz to sobie, dodając szczyptę soli do ubijania).
W drugiej misce wymieszaj obie mąki, sól, a następnie wlej zaczyn, masło i mleko, oraz dodaj żółtka. Całość dokładnie zmiksuj, uważając, aby nie było grudek. Jedną z gorszych rzeczy, które mogą się przytrafić w kuchni, są różnego rodzaju grudki.
W zmiksowaną masę delikatnie wmieszaj ubite białka. Zrób to łyżką, albo jeszcze lepiej szpatułką do ciast, ale w żadnym wypadku mikserem! Mikser spowoduje, że piana straci swoją puszystość.
Przykryj miskę ściereczką kuchenną i odstaw na ok. 2 godziny. Po tym czasie ciasto powinno zmienić strukturę na bardziej napowietrzoną i powinno być go więcej.
Rozgrzej na patelni odrobinę oleju. Patelnia musi być naprawdę gorąca. Zmniejsz nieco ogień i wylewaj po ok. 2 łyżki ciasta na placuszek. Smaż ok. 2 min. z każdej strony - do zrumienienia. Układaj gotowe bliny na talerzu przykrytym folią aluminiową (pamiętaj, żeby matowa strona była z zewnątrz). Gdy wszystkie będą gotowe, zjedz je razem z ulubionymi dodatkami. Polecam kwaśną śmietanę, wędzone ryby, sałatki śledziowe, no i kawior - jeśli lubisz.
Jeśli nie masz mąki gryczanej (chociaż polecam, aby jej poszukać), wówczas zrób ciasto z mąki pszennej. Placuszki będą wówczas delikatniejsze w smaku, bez charakterystycznego posmaku gryki.

Przepis na bliny znalazłam u niezawodnej Liski. Znajdziesz go tutaj.


czwartek, 8 listopada 2012

Zgadnij, kto dziś będzie u mnie na kolacji...

Dziś - pierwszy raz odkąd prowadzę bloga - pojawi się u mnie więcej niż jedna osoba. Kot leczący się benzyną, a także jego towarzysze! Będzie dziwnie, strasznie, momentami zabawnie. Może będzie nawet bal... Tak na marginesie - podobno wracają do łask kraciaste marynarki. Zagadka jest bardzo prosta, ale czy w taki dzień jak dziś można wymagać od kogoś intensywnego myślenia?

















Kolacja będzie tradycyjna, choć nie dla kuchni polskiej. Może być wykwintnie, może być minimalistycznie. W każdej formie - pysznie! U mnie troszkę nietypowo, ale prosto. Lubię nieskomplikowane smaki, szczególnie w porze jesiennej.